„Dulle Griet” – fragment

Dulle Griet
Dramat w tylu częściach, ile ich istotnie potrzeba

Osoby

GRETA
PROKURATOR
POLICJANT
ADWOKAT
KAPELAN
KLUCZNIK
TOKSYKOLOG – zięć prokuratora
CLELIA – żona toksykologa
BAKST – psychiatra
GRABARZ I
GRABARZ II
GEOLOG
KOBIET Y W WIĘZIENIU

OBRAZ 1

Wnętrze izby żałobnej, po uprzątnięciu zwłok. Długi stół, na którym zapewne stała trumna. Szafa, krzesła, okno. Zmierzch. Greta toczy wzdłuż stołu czerwone jabłko, na krawędzi jabłko spada. Sięga do kosza, również drugie jabłko osiada na świeżo wymytej podłodze. Trzecie, czwarte, piąte.

GRETA (martwo)
Już nie chwytasz. Nie wyłapujesz i nie przesyłasz z powrotem. Jak niezdarne dziecko. Co to się wyprawia z ludźmi po śmierci? Bardziej niezgrabne niż dzieci. Ale dąsasz się. Naburmuszyłeś się. Że ubrałam cię w niedzielny garnitur, który kupiłeś w mieście. Miał być ten wyświecony na łokciach… Robole zjedzą. A co zrobiłabym z tym niedzielnym? (zaczepnie) No co? Wszystkie chłopy pomarły, a ja na targ nie pójdę. Powiedzieliby ludzie: wariatka Greta. Tyle ma wszystkiego, a męskie łachy sprzedaje… Tfu! Nie gadasz. Zapomniałeś języka w gębie. Dobrze, to ja ci powiem… (podchodzi do okna) jak sobie spoczywasz. Oj, oj, oj… Co za plucha!… Nigdy nie wychodziłeś w taki deszcz bez parasola. (zdejmuje duży męski parasol z wieszaka, otwiera go) W tę stronę zawsze umiałam. Naciska się metalowy guziczek i po kłopocie. Ale jak to zamknąć? (mocuje się bezskutecznie z zatrzaskiem, kładzie z rezygnacją rozwarty parasol na stole) Ohyda! Wielki, czarny grzyb. (znow podchodzi do okna, ucieszona) Pani Sansevarin idzie od strony kościoła. A ta druga postać?… To chyba doktor Rokko. Tak! Powłoczy lewą nogą. Na pewno wstąpią. Może wypiją szklankę herbaty z miodem. Z tym leśnym, kiedy wyprowadziłeś pasiekę na wrzosy… (zrezygnowana) Przeszli. Minęli. Nigdy nie było tak za twojego życia. (zbliża się do szafy, otwiera, wewnątrz drzwi lustro, zakryte szmatą. Zdziera całun, przygląda się sobie) Za sześć tygodni sprowadzę sobie chłopa. Akurat będzie karnawał. Ale żeby coś zrobić z tym obwisłym nosem. (podpiera go palcem) Zadarty byłby lepszy. Nie miałeś takiego nochala. Ani mamusieńka. Chyba puściła się z jakimś handlarzem świętych obrazów… Boże, co ja wygaduję! Dwa lata, jak już pomarła!… To nic, połaszą się na hektary i na ten kawał lasu. Trzy konie, pięć krów, dwie miotne maciory… A indyki, kaczki, kury. Nie wytrzymają.

Stukanie do drzwi. Wchodzi Policjant i Prokurator. Spoglądają na świeżo wymytą podłogę.

PROKURATOR
Ma pani szmaty? Nie chcielibyśmy nic zbrukać.

GRETA (gorliwie)
Znajdzie się. Siadajcie, panowie. Samotność w takim dniu… Przez cały czas gadam do siebie. Jakże tam, panie policjancie, już po połogu? Syn, córeczka?

POLICJANT (macha ręką)
Jedno i drugie. Doliczyć do tego pięcioro poprzednich…

GRETA
No i już tak na świecie. U pana przybywa, u mnie ubywa.

PROKURATOR (zamyka parasol)
Wychodziła pani? Trudno. Musimy chwilę pogadać.

GRETA
Zaraz podam herbatę z wrzosowym miodem. (z dumą) Nasze pasieki. Tatuś przedźwigał się z ulem na wrzosach i tam z niego pociekło.

PROKURATOR
Co?

GRETA (podaje herbatę)
Krew. Umarł na wrzosach. Długo nie wracał, poszłam do lasu i… Potem pobiegłam po doktora Rokko, ale on powłóczy nogą. Szliśmy chyba pół godziny.

PROKURATOR
Stwierdził zgon?

GRETA
Aha.

PROKURATOR
Krwotok.

GRETA
Aha. Ten ul. Kto to widział samemu. Mógł nająć chłopaków ze wsi… Lubią robić przy pszczołach, bo draństwo kąśliwe.

PROKURATOR
Ojciec się leczył?

GRETA (pokazuje stolik)
Zapisano mu całą aptekę. Pojechałam do miasteczka na rowerze. Ale wylał wszystko do kubła. Leczył się psim sadłem. Tak mu powiedział znachor i to było święte.

PROKURATOR
Skąd brał te psy?

GRETA
Zbierał po polach te, które ustrzelił gajowy. Ostatnie były chude, więc powiesił w stodole własną sukę. Dlatego nie wyje. Popłakałam się, bo umiała tańczyć na tylnych nogach. Pan policjant pamięta?

POLICJANT
O tak. Urwała się z przejezdnego taboru cygańskiego. Wrzepiłem nieboszczykowi mandat.

GRETA
A może nalewki? Wiem, że nie wypada, ale dla animuszu… (idzie do półki)

PROKURATOR
Jest pani bardzo miła. Tak w trzy dni po śmierci ojca…

GRETA
Wiedział, że umrze. Zresztą nigdy nie wątpił w Boga. Jednego ateusza-agitatora to nawet przebił gwoździem, co był w desce od płotu. Niechcący. Zresztą gwoźdź wlazł w nieszkodliwe mięso. Pan starszy się domyśla, w jaką okolicę… (śmieje się cicho)

PROKURATOR
A ten słój obok butelki, którą pani zdjęła?

GRETA
Ten z prawej?

PROKURATOR
Ten nieco w głębi. Jakby schowany. O, właśnie, właśnie… o to mi chodziło.

GRETA
Arszenik. Trucizna na szkodniki. Jak tylko dorosłam, ta robota przeszła na mnie. Wszelkie najgorsze roboty.

PROKURATOR
Obok stoi drugi. Zupełnie pusty. Macie mnostwo szkodnikow.

GRETA
Pusty, I stary. Jeszcze stryj Antoine go wyprożnił. Wie pan, zabijanie nie jest straszne. Ale potem… szukanie tych śmierdzących trupków. Feee!

PROKURATOR
Po matce stryj był pierwszym spadkobiercą?

GRETA
Chyba tak. Ale Bóg mi odpuść, że dobrze się stało, iż powiększył grono aniołków. Wszystko by przehuśtał. Całe gospodarstwo. Kobietki, karciochy… było tak, panie policjancie?

POLICJANT (milczy)

GRETA
No co? Może kłamię?

POLICJANT (ze złością)
Nie kłamiesz. Najgorsze, że ty nigdy nie kłamiesz!… Muszę cię oświecić, Greta: ten starszy pan to prokurator. Osoba urzędowa i rzadko przynosząca święto do chałupy. Bądź ostrożniejsza.

GRETA (spłoszona)
Prokurator? To jak się do takiego mowi? Nie było u nas takiego. Prezesie? Inspektorze?

POLICJANT
A nie było! Ty pierwsza sprowadziłaś. Zaświniłaś całą wieś. Cmentarz rozgrzebują…

GRETA (nie zauważyła)

PROKURATOR
Mów do mnie tak, jak się już raz odezwałaś: panie starszy. To ostatnia moja sprawa przed emeryturą… Greta, bardzo lubiłaś… lubisz to gospodarstwo?

GRETA
Pytanie. Taki dom, hektary… Tutaj się urodziłam. Byłam trochę popychlem, ale oni mieli słabe zdrowie. Najsłabszy ród w całej wsi.

PROKURATOR
A nic cię nie straszy?

GRETA
Niby co? Duchy? Upiory? W niebie jest lepiej, a z piekła nie ma przepustki…

PROKURATOR
Miałem na myśli sumienie. Trzynastu twoich domowników leży na cmentarzu.

GRETA
Wszystkim postawiłam pomniki. Trumny też dębowe. Stolarz zaświadczy. Kupa pieniędzy. I msze żałobne w każdą rocznicę… Proboszcz może pokazać rachunki. Jak Boga kocham, nie ma się czego czepiać. Chyba że coś poskąpiłam państwu… Jakieś nadzwyczajne podatki od nieboszczyków? Teraz wszystko możliwe, a ja rzadko zaglądam do gazet.

PROKURATOR (wychyla kieliszek)
Nie o to chodzi, Greta. Wyborna ta nalewka. Ty sama?… Ludzie źle o tobie mówią. Dostaliśmy w Paryżu list… Anonim.

GRETA
Aż w Paryżu?… Na starość tam pojadę. Podobno piękne miasto. Pan tam mieszka, starszy panie? Zapewne dobrze się panu powodzi. Wygląda pan na łebskiego chłopaka… to znaczy: na człowieka z głową. Wolno wiedzieć, pan żonaty?

PROKURATOR
Na co zmarła twoja matka?

GRETA
Na bóle żywota. Doktor Rokko inaczej to nazywa, ale dla mnie ona umarła na bóle żywota, i już!

PROKURATOR
Sierżancie, proszę zanotować. To ważne.

GRETA (pokazuje miejsce na podłodze)
O tu. Dobrze pamiętam. Przeklinała Boga i chciała ugryźć proboszcza w rękę. Na szczęście opadła jej szczęka i potem trzeba było przywiązać taką czarną chustą. Ale spoczywa w święconej ziemi. Doktor Rokko przetłumaczył księdzu, że niekiedy tak bywa. Gdzieby taką zacną gospodynię wyrzucać pod płot!… Między samobójców i masonów!…

PROKURATOR
A stryj?

GRETA
Cały spuchnął i nie chciał pokarmu. I miał pełno takich czerwonych wyprysków na ciele. Po wszystkim to sczerniały.

PROKURATOR
Zanotować. Co powiedział Rokko?

GRETA
Że to było do przewidzenia.

PROKURATOR
Miałaś braci?

GRETA
Miałam. Obaj piersiowi, jak tatuś. Suchoty uwijały się po całym moim rodzie. Ledwo kto dociągnął trzydziestki…

PROKURATOR
Były jeszcze dwie starsze siostry…

GRETA (ze skargą)
Panie policjancie, miało być wesoło. Poczęstowałam nalewką… Niech on już nie pyta.

PROKURATOR
W porządku. Jesteś przemęczona. Boli cię głowa, Greto. Może gdzieś z tyłu, nad karkiem? Często boli cię głowa?

GRETA
Nie. Chcę się śmiać. Kropniemy jeszcze po kieliszku?

PROKURATOR
Przedtem przeczytam ci list.

GRETA
Przeciwko mojej godności? Z wyzwiskami?

PROKURATOR
Coś w tym rodzaju.

GRETA (robi oko do Policjanta)
To nie trzeba. Na pewno żona miejscowego młynarza. Nie mielimy u nich już z dziesięć lat, bo kradną. Lepiej zawieźć ziarno o trzy kilometry dalej, do starego Leforeta. Pan policjant też tak robi. No więc co? Po kieliszeczku?

POLICJANT
Jak pan prokurator pozwoli…

PROKURATOR
Dobra. Niech Greta odpocznie. Ta nalewka na reumatyzm?

GRETA
Na reumatyzm robi się żmijówkę. Ale u nas żmijów bardzo maluśko. Za mało skał, żeby się miały gdzie wygrzewać. Zaskrońce lubią wodę, a żmija, żeby było sucho.

PROKURATOR
Żmije lubią słońce?

GRETA
Pasjami. Zupełnie jak kobiety. Uwalić się, brać w każdy zakamarek ciepło… U ciotki, jak byłam na wakacjach, a tam są skały, dużo skał, widziałam całe kłębowiska żmij. To była prawdziwa plaża, albo to coś z nagusami… no… solarium.

PROKURATOR
Lubiłaś im się przyglądać?

GRETA
Godzinami. Oczywiście z bezpiecznej odległości i z rozdwojonym patykiem w ręku.

PROKURATOR
Na co taki patyk?

GRETA
Jakby zaatakowała, to bierze się ją w kleszcze i ciach po łbie, aż się rozmiażdży. Siknie czymś białawym, ale właściwie szarym, trochę krwi do tego i po zabawie.

PROKURATOR
Zaatakowały cię kiedyś?

GRETA
Nigdy. One właściwie nie atakują. Raczej ludzie…

PROKURATOR
Ludzie? Uważasz, że ludzie są okrutniejsi od żmij? Tak by wynikało z twojego porównania. Wziąć rozdwojony patyk, za gardziołko i ciach w głowę!

GRETA (wybucha śmiechem)
Co ja uważam! Co ja uważam, panie policjancie. Po prostu jest jak jest, i choćbym nie wiem co tam sobie bzdurzyła w głowinie… Śmieszny ten starszy pan, panie policjancie!

POLICJANT
No, no, Greta. Uważaj, z kim rozmawiasz! (tonem wyjaśnienia do Prokuratora) Od dzieciństwa nieznośna weredyczka. Proboszczowi wypomniała otyłość i coś tam o wielbłądzie, który nie przejdzie przez ucho igielne, a mnie… jak to było Greta?…

GRETA
Ciamkowatość.

POLICJANT
Ale mandat nieboszczykowi za inwektywę ze strony córeczki wsoliłem.

GRETA
Po czym najął się u nas do pomocy przy młockarni. Oczywiście, poza służbą. Mowię, że ciamkowaty w charakterze.

Bez pukania wchodzą Grabarz I, Grabarz II.

GRETA
A wy co tutaj? Straszydła cmentarne! A sio z mojego domu!

GRABARZ II
Tylko grzecznie, Greta. My za interesem. Zaraz ci oko zbieleje.

GRABARZ I (do Policjanta)
Te, Franek, przetłumacz panu prokuratorowi, że zapłata będzie potrojna. C o n a jmn i e j potrojna.

POLICJANT
A sam nie możesz?

GRABARZ I
Nie mogę. Przecież on jest glina. Grabarz się z gliną nie targuje.

GRABARZ II
Filozofia taka. Niezadługo glina sam sobie z gliną pogawędzi…

PROKURATOR
Pogawędzę, Ale wpierw z tobą… Dlaczego mam płacić potrójnie?

GRABARZ II
Moralność. Grabarski zawód to nie byle tam jakaś inteligencja z fakultetem. Powołanie, zupełnie jak w przypadku księży.

GRABARZ I
My zakopujemy człowieka i to jest po bożemu. Nieboszczyk wdzięczny i ziemia syta. Ale żeby rozkopywać… i to tak od razu. Wszystkie groby się wzdymają. Widział pan kiedyś trzęsienie cmentarza?

PROKURATOR
Nie.

GRABARZ II
To wielka szkoda. Dużo by pan zrozumiał. Może nawet zadużo, jak na pańską czaszkę. Nocą robią się takie małe wulkany, potem klęsną jak ciasto. Umarli protestują. Oddychają tymi swoimi gazami.

POLICJANT (ugodowo)
Fakt, panie prokuratorze. Na naszym cmentarzyku nikt nie robił takich rzeczy, ale w sąsiedztwie jednego odkopywali, to potem dziwne rzeczy się wyprawiały. W biały dzień całe klucze nietoperzy krążyły nad kościelną dzwonnicą. W b i a ł y dzień.

GRETA
A na jesieni wybuchła zaraza. Pół wioski przeniosło się na łono Abrahama. Lekarze nic nie pomogli… Wielka zgroza. Prawda, panie policjancie?

POLICJANT
Pamiętam. Przeniosłem wtedy rodzinę do teściowej, aż do Bretanii.

GRETA ( jakby nagle zrozumiała cel wizyty Prokuratora)
Jezus, Maria! Kogo odkopaliście?

PROKURATOR
Pani ojca. (kładzie świstek na stole) Nakaz. W imieniu Republiki…

GRETA
Mojego ojca? (do grabarzy) Tymi samymi łopatami?… Szakale. Poniewieraliście ciało w śmiertelnym majestacie. Przez Radę Parafialną zaskarżę.

GRABARZ I (opuszcza głowę)
Lżyj, Greta. Lżyj i nie żałuj. Ale najpierw spluń temu panu pod nogi.

GRETA (pluje)
Tfu!

GRABARZ II
Trafiła na trzewik. Zobaczymy, czy elegancik wytrze?

Prokurator wyciąga chustkę, czyści but.

GRABARZ I
Wyciągaj pan pugilares. Bierzemy forsę i już nas nie ma.

GRETA
Gdzie teraz tatuś leży? Na mokrym? Pod deszczem? W kałuży?

GRABARZ II
Zaraz go wzięli na plandekę i do willi doktora Rokko.

GRETA
Przeklęty kuternoga. Konował. Teraz wiem, dlaczego się tak spieszył z kościoła. Heretyk, to pewne, że go piekło pochłonie, a ciało wyda odór tak przeklęty, że wszyscy z krzykiem uciekniemy z tej okolicy.

PROKURATOR
Może raczej ty odejdziesz?

GRETA
Skąd?

PROKURATOR
Stąd. Są pewne widoki na taką przeprowadzkę.

GRETA
Przecie to moje. Wszystko moje. Ludzie zaświadczą… Co robią z tatusiem?

GRABARZ I
Chyba kroją.

GRETA (rzuca się do szafy)
To niech wezmą garnitur z wyświeconymi łokciami. Świątecznego żeby ani tknęli. Wara! Zakazane.

GRABARZ II
Garnitur już przylgnął do nieboszczyka… A co racja, to racja. Człowiek nie wygląda zbyt zdrowo po zasypaniu. Ma chyba jakieś prawo się ukryć? Nie sądzi pan, panie z fakultetem?

GRABARZ I
Powinno się ich wszystkich palić po śmierci. W Ameryce tak robią. I co wtedy z waszym chamstwem, panie szpakowaty?… A zresztą za dużo gadamy. Jeszcze nie oglądałem pańskiego portfela?

PROKURATOR
Ile?

GRABARZ II
Odsypanie, zasypanie, a wszystko w błocku. No i za wstyd dodatkowo.

PROKURATOR
Dacie jakiś rachunek.

GRABARZ I
Rachunek za świństwo? Nie wystawiamy.

GRABARZ II
Moralność u nas taka.

PROKURATOR
Dobra. Skoro chcecie tak to nazywać…

Wpada Toksykolog. Małe, w drut oprawne binokle. Typ fanatycznego naukowca. Nie zwraca uwagi na pozostałych.

TOKSYKOLOG
Zwycięstwo, papciu!…

PROKURATOR
Nazywaj mnie ojcem. Tyle razy ci uświadamiałem, że nie nosisz rajtuzków. Jesteśmy na służbie.

GRETA (parska śmiechem)
Profesor. Jak Boga kocham, zupełny pajac!

PROKURATOR (wpierw do Grety)
To jest toksykolog sądowy. (do Policjanta) Sierżancie, załóż naszej gosposi kajdanki. Więc arszenik?

TOKSYKOLOG
W paznokciach, włosach… Nie ma cienia wątpliwości.

POLIC JANT (zakłada osłupiałej Grecie obrączki. Grabarze wycofują się ostrożnie)
Spokojnie, Greta. Przykro mi, że poczęstowałaś nas taką fajną nalewką. (nalewa sobie jeszcze kieliszeczek) Na poczet konfiskaty.

GRABARZ I
Nie wiedzieliśmy, że sprawa z czarownicą…

PROKURATOR
A zapłata?

GRABARZ II
Później, później. Albo już lepiej wcale…

GRETA
Co to za cyrk?

PROKURATOR
Greto Backer, w imieniu Republiki aresztuję cię jako oskarżoną o zbrodnię. Dopuściłaś się ojcobójstwa za pośrednictwem trucizny. Od tej chwili co tylko powiesz…

GRETA
Tato! Wstań! Przyjdź, poratuj! Zbojcy weszli do naszego domu.

TOKSYKOLOG
Nie przyjdzie. A ci inni… Oj, szalona Greto! Wierzyłaś w bezkarność? To się nie udaje w dwudziestym wieku. Lepiej wezwij porządnego adwokata, jeśli się jakiś zgodzi.

GRETA
Adwokata? Mam w merostwie notariusza od ksiąg wieczystych… Nie, starszy panie, to wielka krzywda. Przecież ugościłam pana jak kogoś dobrego.

PROKURATOR
Chodźmy, Greto, nie utrudniaj mi tak czy tak przykrego obowiązku.

GRETA (rozpaczliwie, popychana przez Policjanta)
Mam w merostwie notariusza… Mam w merostwie…!

Wychodzą.

OBRAZ 2

Więzienie. Cela pełna kobiet. Niektóre nagie, najtłustsza na kiblu czyta gazetę.

GRUBA
…Również w zwłokach matki Grety Backer wykryto arszenik. W paznokciach uncja, we włosach uncja, wszędzie trucizna. (podciera się) W tej chwili odkopują stryja. (do Grety, zupełnie nieprzytomnej, wbitej łokciami w stół) Stryja ci przeziębią. Słyszysz, Mała? Stryjcia naraziłaś na zapalenie płuc. (śmiech więźniarek)

HETERA
To już za dużo na moje nerwy. Dam jej w dziob. Zgadzasz się, Gruba? Rozkwaszę jej ten obwisły nochal. Tfuj, w naszym fachu nie miałaby czego szukać.

GRUBA
Daj. Albo nie, poczekaj, co powie. Co powiesz, mała wiedźmo? Pierwszy raz mam okazję posłuchać spowiedzi czarownicy… Może uprawiałaś pieszczoszki z Diabłem, a gnojek cię namawiał do tych zbrodni?…

GRETA
Boże mój! Jezusiczku!

GRUBA
Możesz jej dać w dziob. Bogiem sobie mordę wyciera…

Hetera uderza, Greta spazmatycznie krzyczy.

CELOWA
Nie bić. Tak czy tak ją powieszą. (zbliża się do Grety) Patrzcie! Nie otworzyła swojej poczty. (bierze plik listów spod łokci Grety) P o c z y t a my?

GRETA (gest rozpaczy)
Nieee!

CELOWA
Odegnij głowę do tyłu, bo cholernie krwawisz. Zapaskudzisz podłogę. (czyta) „A gdyby cię, co nie daj Bóg, nie zgładzili, całą wsią przyjdziemy do więzienia i bramę wyważymy…” (do siebie) Idioci! Myślą, że to łatwo! (czyta) „A jak cię powieszą, to bądź pewna, że te trupy, które teraz z mogił wyrzucają, przyjdą po ciebie i samemu diabłu cię dostawią, żeby cię smażył i przypalał, kleszczami piersi wyrywał”.

NAGA
No, no… (ogląda swój biust) moje śliczne drażniątka! Koteczki mogą spać u mamusi spokojnie. Z mojego alfonsiaka też był kawał diabła, ale w robocie delikatniś jak jaki Ludwik XIV!

CELOWA (zmienia list)
„Greta! Pisze do ciebie twoj były pasterz. W niedzielę złamałem świecę podczas uroczystej sumy. Na twoje przekleństwo. Od tej chwili znajdziesz się poza Kościołem. (duka) Anima damnata…”

GRUBA (ze zgrozą)
Złamał świecę. Znaczy się wyklął bez żadnej apelacji. Jest zaprzedana szatanowi. (kreśli krzyż na piersi) Musimy się jej pozbyć, bo nas pozaraża. Dziewczynki, to może być gorsze niż Wenera.

GRETA (zanosi się płaczem)

NAGA
Cicho! Niech celowa czyta dalej. To takie podniecające.

CELOWA (zmienia list)
„Opiszę ci. Opiszę, jak wyglądała twoja matka zaraz po odkopaniu. Cała wieś tę hańbę oglądała, to teraz ty pooglądaj. A więc czaszka całkowicie łysa…”

NAUCZYCIELKA ( jedyna jako tako wyglądająca, zbliża się gwałtownie do Celowej, wyrywa jej list z ręki, drze na drobne kawałki)

CELOWA
Co jest, do cholery?

NAUCZYCIELKA
Jeszcze wam nie dosyć? Hieny.

NAGA
O la la! Moralistka!… Pani nauczycielka. Ona będzie nas strofować! A co zrobiłaś ze swoim chłopem?

NAUCZYCIELKA
Dlatego odsiaduję. Żałuję tylko, że z wami.

GRUBA
Pewno, pewno. Paniom od mokrej roboty zwykłe złodziejki i kurwy nie w smak. Nie ta sfera. Może opowiesz tej czarownicy, jak poćwiartowałaś swojego tasakiem?

NAGA (zniechęcona)
I znowu zrobiło się nudno. (do Grubej) Stara, powyjemy sobie troszkę?

GRUBA
To jest myśl. Przyłączysz się, Hetera?

CELOWA
Zabroniono. Stanowczo zabroniono. Wsadzą mnie do karceru jak w zeszłym tygodniu. Jutro nad karcerem sprawuje opiekę Erotoman. Gryzie sutki. Może być rak.

NAGA
Nie pieprz. Użyjesz sobie trochę.

HETERA (nie zwraca uwagi na Celową)
A które będą się wieszać?

GRETA (do Nauczycielki)
Wieszają się?

NAUCZYCIELKA
Dla pozoru. O, widzisz, przywiązują prześcieradła do najniższej pryczy, potem do gardeł i szamocą się po podłodze. Jasne, że nikt tak się nie powiesił. Ale niektóre, te słabsze, trafiają potem do szpitali.

GRETA
Więc po co?

NAUCZYCIELKA
Żeby móc wyć.

GRETA
Ale dlaczego wyją?

NAUCZYCIELKA
Rozrywka. Wściekła rozrywka. Całe więzienie staje dęba… Zawsze znajdą jakiś pretekst. Tym razem chodzi o twoje świńskie morderstwa. Wytłumaczą naczelnikowi, że z trucicielką nie chcą siedzieć w jednej celi. Przecież słyszałaś: jest w tobie diabeł. Wierzą, że to zaraźliwe.

GRUBA
Nauczycielka! Przestań tam pieprzyć swoje. Dzisiaj na ciebie wypada bandażyk na gardziołko, Wieszaj się, damulko.

NAUCZYCIELKA
Nie zrobię tego.

GRUBA (spokojnie, wbita łokciami w stół)
Zrobisz. Hetera, prawda, że ona to zrobi?

HETERA (zbliża się powoli do Nauczycielki)
Odnoszę jakieś takie mgliste wrażenie, że będzie posłuszna. A ty jakie masz zdanie, Nagusku?

NAGA (idzie jej tropem)
Cholernie w to wierzę. Bardziej niż w Pana Boga. Ja bym po zarąbaniu mojego alfonsiaka o niczym innym nie marzyła.

GRUBA (podnosi palce jak uczennica, przedrzeźnia)
Plosę pani, pani pokaze dziewczynkom.

Nauczycielka podnosi się sztywno, jak manekin, obwiązuje gardłkońcem prześcieradła przytroczonym do żelaznej pryczy. Klęczy tam już pięć innych więźniarek. Reszta przy stole, wieńcem, wszystkie łokcie na blacie. Greta na poboczu, na łóżku Nauczycielki. Przygląda się ceremoniałowi rozszerzonymi oczyma.

GRUBA
No, do roboty, dziewczynki. Nie popuścimy, aż każda będzie sina.

WIĘŹNIARKA (błagalnie)
Słuchaj, Gruba, mam akurat menstruację.

GRUBA
Zalep gazetą. Niczego innego nie dostaniesz nawet u pani dochtor na szpitalce.

WIĘŹNIARKA ( jak wyżej, ale bez nadziei)
Może zaszkodzić.

HETERA
Szkodzi tylko wtedy, kiedy nie ma menstruacji. Wtedy trzeba albo się skrobać, a to kupa pieniędzy, albo zgodzić się na bachora i cały interes do luftu. No, targajcie się już, leniwe baby! (do Celowej) Rozpuściłaś te suki, Celowa!

CELOWA
No już! Zaczynać! Inaczej napiszę na każdą z was raport do naczelnika, a wymyślę takie świństwa… Zresztą Gruba mi pomoże. Ma fantazję i doświadczenie.

Kobiety zaczynają szamotać się z prześcieradłami, siedzące przy stole uderzają w lament, potem w przerażające wycie.

GRUBA (piskliwie)
O Jerum, jerum, czarownicę nam nasłali! O jeeerum, jeeerum, zhańbili! Spotwarzyli! Trzeba nam wyć z wilkami. Dajcie uuupuuust żaaałooości, panienki!

KOBIET Y PRZY STOLE (wyją)
Uuuu! Aaaaa! Uuuu!

GRUBA
Najlepsze z nas: zacne kurwiszony z haaańby się powywieszały! Trzeba nam wyć z wilkami. Dajcie uupuust żaaałoooości, panienki.

KOBIET Y PRZY STOLE
Iiii! Oooe! Uuuuu! Iiiii!

GRUBA
Niech Gretę Backer piekło pochłonie, siarka spopieli, Lucyfer wychędoży. Byle z dala od nas. Dajcie uuupuust żaaałości, panienki!

KOBIET Y PRZY STOLE
O jerum, jerum, o jeeeee!

Zgrzyt zamka, wbiega Oddziałowy. Uderza pięścią w twarz Grubąaż ta stacza się pod ławę, rozdziela potężne kułaki między pozostałe, potem nożem odcina drgające ciała kobiet na prześcieradłach. Wszystkie twarze sine, niekiedy wprost czarne.

ODDZIAŁOWY (nad ciałem Nauczycielki, do Celowej)
Tę trzeba do szpitalki.

CELOWA
Delikatnisia. Miała słabe serce. Wydaje mi się…

ODDZIAŁOWY
To do kostnicy. (nawiasem) A ty do karceru.

CELOWA
Wiem, panie oddziałowy. Ostrzegałam je, że zrobią mi krzywdę. Jutro nad karcerem opiekę sprawuje Erotoman.

ODDZIAŁOWY (śmieje się)
Więc będziesz miała frajdę. Kawał byka. (zmiana tonu) Widać, że słabo ostrzegałaś. Teraz całe więzienie wyje. Wszystkie oddziały… Miękka jesteś. Kto może cię zastąpić?

CELOWA (wzrusza ramionami)
Co jedna, to gorsza.

ODDZIAŁOWY (do Grubej, wciąż leżącej na podłodze, z twarzą umazaną krwią)
Wstawaj, grubaśnico. Nie takie bicie byś zniosła.

GRUBA (stękając, podnosi się)
Pan oddziałowy to ma chyba podwójny kręgosłup. Pierońskie uderzenie. Jak młotem… Swoją drogą lubię facetów z podwójnym kręgosłupem. Zostawiają malownicze sińce.

ODDZIAŁOWY
Od dzisiaj mianuję cię starszą celi. Aż do pierwszej próby wycia…

GRUBA (skwapliwie)
Niech mi tylko która zawyje! (spogląda po więźniarkach) Teraz będzie posłuch jak ta lala. Słyszycie, pieszczoszki?!

NAGA
Ma się rozumieć, Grubaśnico.

GRUBA
Tylko bez poufałości. Celowa jestem. A te od prześcieradeł… Co z nimi zrobimy, panie oddziałowy?

ODDZIAŁOWY
Dwudniowy post dobrze im zrobi. Poza tym niech nie kwękają. Do szpitalki nie ma co chodzić. Pełno.

GRUBA (wrzeszczy)
Słyszałyście? Nie kwękać! I do roboty: uporządkować sienniki na wyrach.

Kobiety, słaniając się, porządkują prycze.

ODDZIAŁOWY
Greta Backer… Która to?

GRUBA (ze śmiechem)
Wlazła pod łóżko. Udaje demoiselle, wiedźma przeklęta.

ODDZIAŁOWY (nad łóżkiem)
Wyłaź.

GRETA
Nnnie… nie mam władzy w nogach. Jezusie! To nie są ludzie.

ODDZIAŁOWY
Mam cię wykurzyć świecą dymną?

GRETA
Nnnie… (wyczołguje się spod łóżka, zupełnie zmieniona)

HETERA
Monica Vitti, jak Boga kocham.

NAGA
Eee… Chyba sama Liz Taylor. Jestem ciekawa, jakie taka czarownica ma ciało? Chyba z brodawkami, jak ropucha.

ODDZIAŁOWY (do Grety)
Zaprowadzę cię do parlatorium. Sąd przyznał ci adwokata.

GRUBA
Jej adwokata? Toż to palić na stosie bez żadnego miłosierdzia. A tu proszę: adwokata. Mnie mogą tylko skrócić odsiadkę za dobre zachowanie. (aluzyjnie do Oddziałowego) Na wolności odwdzięczę się za dowód zaufania…

ODDZIAŁOWY (surowo)
Nie twoja sprawa. Mianowałem cię celową, a nie ministrem sprawiedliwości… (do Grety) Zrób się podobna do człowieka. Idziemy.

Wychodzą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>