Lidia Amejko „Nondum” – fragment

Osoby

Ludzie ze śmietnika:
NESTOR
CZESIO
MARCIN
KOBIETA
CHUDY
ZOSIA
WŁADEK
PROFESOR
DOKTOR
MAGISTER
DZIADEK
a także: Ziutek, tancerka, ludzie przed sklepem

Obszerny pokój z gotyckimi sklepieniami, zniszczony, tu i ówdzie przebudowany – najwyraźniej część nieistniejącego już zamku. Na środku pokoju stoi duże łóżko, a dookoła niego staroświeckie,nakręcane mechanizmy, wydające osobliwe dźwięki. Pomiędzy nimi stare, pokazujące „śnieg” i „paski” telewizory, buczące radia itp. Z tyłu stoją krzesła ze szczątkami instrumentów muzycznych. Nondum, z grubym powrozem na szyi, wisi nad łóżkiem i kołysze się rytmicznie. Twarz ma bladosiną, wielodniowy zarost na policzkach i półotwarte usta – wprost chciałoby się o nim powiedzieć: „trup jak żywy”, lecz kiedy powoli, jeden po drugim, milkną ustawione wokół mechanizmy i zapada cisza, z ust mężczyzny wydobywa się ostre, niespokojne chrapnięcie. Nondum otwiera oczy. Jest bezgranicznie przerażony.

NONDUM (krzyczy) Co tu tak cicho jak w grobie? Emilia? Emilia! Mówiłem, że ma być głośno! Głośno!!!

Emilia wyczołguje się „rakiem” spod łóżka. Trzyma szczotkę ryżową i szmatę do podłogi, wrzuca je do wiadra, wyciera ręce o fartuch i ze złością uruchamia brzęczący inwentarz.

EMILIA (pod nosem) Patrzcie go, jak ożył! Ledwie co, że troche spokoju było!

NONDUM Szybciej, Emilio! I głośniej! Głośniej! Przecież ja chyba jeszcze… (ze strachu aż się krztusi) Prawda, Emilio, że… jeszcze nie?

EMILIA A pewno, pewno, że jeszcze nie!

NONDUM Jeszcze nie umarłem, co? Jeszcze nie! Nondum! Nondum!

EMILIA Ciiicho! Nie trzea się tak drzyć! Pewno, że całkiem to pan jeszcze nie umarł! (przedrzeźniając go) Nondum! Nondum! (patrzy na niego z dołu zdegustowana) I po co się było znowu wieszać?

NONDUM (niepewnie) Chciałem zobaczyć… Czy może już…

EMILIA I co?

NONDUM Chyba… Jeszcze nie… To znaczy, byłem pewien, że jeszcze nie, dopóki… nie zrobiło się cicho!

EMILIA I co panu przeszkadza, że cicho? Mnie to aż uszy bolo od tego skwirku!

NONDUM Skwir… (jego przestraszone oczy nieruchomieją, jakby nagle coś sobie przypomniał) Orkiestra!!! Co z orkiestrą, Emilio? Ja nie… Nie słyszę orkiestry!

EMILIA Przypomniał sobie, rychło w czas! (aż się bierze pod boki ze złości) Już ja panu powiem, gdzie orkiestra!

NONDUM No?

EMILIA (z satysfakcją) Umarła!!!

NONDUM (zbity z tropu) A to czemu?

EMILIA Jak to czemu? Normalnie, od starości umarła!

NONDUM Niemożliwe! I wszyscy tak…?

EMILIA A dopiero co, jak na święty Jan my pochowali Klarneta, bo już całkiem był do niczego.

NONDUM Maestro Croscatti nie żyje!? W rzeczy samej, dawno go już nie słyszałem. A wiolonczelista, pan Bogaczek?

EMILIA Ooooo! Z nim to my dopiero mieli! Wpierw to nikt nawet nie zauważył, że on… tego… Bo jak na ty swoi basetli się oparł, brode w nio wbił, palcy na ni tak… (pokazuje) ooooo, rozcapierzył, to myśleli my, że… gra! Aż Waltornia, co najbliżej niego siedział, krzyczeć zaczął, że… śmierdzi! Jezu! Co to było! A w dodatku tak się pan Bogaczek cały zastał w kościach, że my jego odegiąć nie mogli! No i z welonczelo trzea go było pochować.

NONDUM Mój Ty Boże! A skądże wy trumnę taką wzięliście, co by ich razem pomieściła?

EMILIA (mruczy pod nosem) Cóś tam się znalazło…

NONDUM (niespokojnie) Emilio? Emilia chyba nie chce powiedzieć, że… (ze zgrozą) Emilio!!!

EMILIA (zaperzona) No i co z tego? No, co? Pan Bogaczek był chudzinka taki, że bez niczego w futerale się pomieścił! A jeszcze jak ładnie w niem wyglądał – taki bledziutki, na zielonem filcu!

NONDUM Ależ, na miły Bóg! Emilio! Tak się nie robi!

EMILIA I czego pan tak krzyczy? Trumna czy futerał – na jedno wychodzi!

NONDUM (wzdycha ugodowo) O, mój Ty Boże! Ale przyznasz sama, Emilio, że pięknie grała ta orkiestra… zanim umarła.

EMILIA A pewno, że pięknie! Najlepi z początku, jak jeszcze młoda była! (uśmiecha się do siebie) Wtedy to więcy z życiem ucięła. Ech, a jak co uprzędli, to takie krzepkie było jak powróz! Aż mnie czasem ręce piekli od ty muzyki! Uch! Szkoda tylko, że z wiekiem coraz wolniej grali! Coraz… luźniej. A na koniec to już się całkiem takie rozwolnienie zrobiło…  Roztroczyło się wszystko, rozplotło… Każdy w swojo strone nić osobną ciągnął, siebie słuchał, sobie gadał… i zawsze jakoś tak smutno.

NONDUM To prawda! (nagle ożywiony) Słuchaj, Emilio!

EMILIA No?!

NONDUM A może by tak… nową orkiestrę zatrudnić?

EMILIA Patrzcie go, jak się rozwielmożył! Nic z tego, panie Nondum!

NONDUM Czemu, Emilio?

EMILIA A temu, że ludzie w okolicy bojo się u pana pracować!

NONDUM Boją ? A czegóż oni się boją?

EMILIA A bo jakoś do ty pory nie bywało, żeby kto kresu swojego doszedłszy – ciałem nie umarł! Chłopy, żeby nie wiem jakie mocne były, a baby rumiane – każden jeden klapsa łopato dostał na koniec, i do dołu! Bo porządny człowiek, choćby był głuchy jak pień, to zawsze głos Pana swojego, Zbawiciela, usłyszy i za nim podąży, kiedy pora! Ja tam panu nie wymawiam, ale… (rozczulona pociąga nosem) Ile to razy litował się człowiek! Myślał sobie: „Ot, biedaczyna, wieszać się będzie, więc… (z naciskiem) ostatni posługi nie wolno mu odmówić!”. (ze złością) Ale pan zawsze tylko to swoje „nondum, nondum” krzyczał, i… nic! (szeptem pełnym grozy) Ludzie pytajo, czy to aby nie jaka… choroba?

NONDUM Że co?

EMILIA Że… nic! A kto wie, czy to faktycznie nie zaraza, że nawet kostucha pańskie drzwi omija, panie Nondum! (patrzy na niego podejrzliwie)

NONDUM (urażony) Na miły Bóg! Emilio! Co też Emilia tak oczami świdrzy! Emilia myśli, że mnie tak dobrze? Ileż to lat ja już tak czekam i czekam… na koniec! I co mogę poradzić, że nie nadchodzi!

EMILIA (polubownie) Mnie to się zdaje, że wszystko bez te szurgotanie!

NONDUM Jakie znów szurgotanie?

EMILIA Bo przy panu, to dzień i noc, dzień i noc, cóś ino bździ, gędzi, pipczy, furczy… Rozmaitości pan koło siebie ponaustawiał… A jak już się to wszystko panu w najlepsze roztruka – wtedy się pan wiesza! I tak pan wisi: miesiąc, albo i rok, aż cisza nie nastanie!

NONDUM (mruczy urażony)

EMILIA Kiedyś to może pan i lubił, żeby co ładnego zagrało, weźmy figurał jakiś. I żeby on początek miał, i… (z naciskiem) koniec! Jak się należy! Ale tera: niech się cóś ino ferta po pokoju, może być i bąk! Czy jaki inszy burczybas! Albo to! (pokazuje na brzęczydła)

NONDUM Ach, co też Emilia…

EMILIA (coraz bardziej rozsierdzona) A z orkiestro to niby że jak było? Byle głosisto, co? Ale czy ona gra, czy pierdzi, to już panu wszystko jedno! Ja panu powiem, panie Nondum, nie godzi się tak huczno umierać!

NONDUM (dotknięty) Co znaczy: huczno? Co… co Emilia…

EMILIA A to, że dostępu ni ma! Bo jak człowiek powołanie ma na tamten świat, to najprzód ciszej się jakoś wokół niego robi! Ludzie, swoi czy obcy, na głos bojo się mówić, i żeby, Boże broń, nie krzyknąć, nie zaśmiać się… Na palcach zaczynajo chodzić, w dzwonek pakuł napychajo, kołatke szmatami obwiązujo, i tylko szeptem… szeptem… Na koniec już samymi oczami gadajo, o, tak! (przewraca oczami jak w niemym filmie) Panu też by się przydało troche ciszy wokół siebie urobić! I ładnie się nio oprząść. Nie trzea się tak ciszy boić!

NONDUM (histerycznie) Nie! Nie! Tylko nie to! Nie cisza! Nie! (zatyka sobie uszy rękami)

EMILIA Ale z pana szpeciąg durnowaty! I czego tak? Ja to nawet lubię po pracy usiąść w cichości, pomilczeć od stóp do głów, posłuchać…

NONDUM (ironicznie) Ciszy Emilia słucha?

EMILIA A chyba że tak! Tam to się dopiero snujo opowieści – o jakich świat nie słyszał!

NONDUM (zgryźliwie) Z pewnością! Te cudownie milczące, inkrustowane pauzą i błyskotliwym zachłyśnięciem, oprawne w bezdech…

EMILIA (naprawdę wkurzona) A żeby pan wiedział! Bo ten… szurbajzel… (pokazuje ręką dookoła) to przecie nie cały świat, a połowa – tak samo, jak dziury są połową durszlaka!

NONDUM O jakim znowu durszlaku Emilia…

EMILIA Tak się pan o wszystko pyta, jak dziecko! Ja mówie, że jak jest głośno, to musi być i cicho. Każden dźwięk ma swojo cisze, a każde wypowiedziane słowo ma swoje słowo niewypowiedziane, żeby pan wiedział! I każda opowieść ma jeszcze tako drugo, co się ino składa ze słów niewypowiedzianych i ciszy.Tego niech pan słucha!

NONDUM Ale…

EMILIA Hałas wszystko na kawałki drze! A każdy kawałek hałaśliwy jak przekupka z targu – do siebie woła, swoje nad inne wynosi i zachwala! Aż dziw, że świat, co dzień wizgami rozdzierany, ciągle na nowo zrasta się i trwa. A wie pan, czemu? Ja panu powiem! Bo świat nogami swoimi w ciszy stoi – a jej żadna dziurawość już się nie chwyta!

NONDUM Nie! Nie! Tylko nie cisza!

EMILIA Ech! Panu to się nic nie wytłumaczy! (zrezygnowana macha szmatą jak kropidłem i zabiera się do szorowania)

NONDUM (usprawiedliwiająco) Ale… bo wiesz… Emilio! Bywa, że się budzę w nocy, a tu – ciemność dookoła, że strach! Nic nie widzę! Wzrok natężam, żeby gdzie choć smuga jaśniejsza od okna, od drzwi, ale darmo… Wiesz, w oku to ja pewności nie mam, bo… może ono nieotwarte, co?

EMILIA (kiwając głową) Może być, że oko nieotwarte!

NONDUM A wtedy ja dalej, Emilio, w ciele swoim szukam czegoś, czego mógłbym się uchwycić, ale… (zawiedziony) ja i ciała nie czuję! Jakby go nie było! Więc w pamięć się rzucam, jak w otchłań… (zrezygnowany) Ale to jeszcze gorzej! Bo pamięć pusta, jak studnia bez dna. I nie wiem, doprawdy, Emilio, czy jestem żyw jeszcze, czy może trup? Bo niby skąd człowiek to wie, że umarł? Co, Emilio?

EMILIA Ano, mówio, że jak nic nie słyszy. Że niby ucho na ostatek umiera.

NONDUM (ożywiając się) No właśnie! Dlatego… w uchu jedyna moja nadzieja! (radośnie) Bo jak pan Bogaczek nagle na wiolonczeli zaskrzekota, a maestro Croscatti na swoim klarnecie zagluka – to ja wiem na pewno, że żyję! (rozczula się) A im gorzej oni, partoły moje, grają, tym większą ja mam pewność, że jeszcze tu, na ziemi, jestem! Bo gdzieżby oni w niebie tak fałszowali!

EMILIA A pewnie! Z nieba to by ich zara przegonili za takie granie!

NONDUM Teraz rozumiesz, Emilio? W tej szpetocie, co mi ucho rani – cała moja nadzieja! Że nie umarłem! Że jeszcze nie! Nondum! Non… (krztusi się)

EMILIA Oj, cicho! Cicho!

NONDUM W fałszywym i niedokończonym dźwięku, Emilio, czasem więcej jest życia niż w jakiejś doskonałości. A jak mnie już wypełni po brzegi ten jękot zgrzytliwy, i łkanie, i gulgot, to mi się zdaje, że samo życie tak we mnie dudli! Więc… słucham, wszystkiego. Jak dzień zdaje relację z nocy, a noc, ledwie się rozsiądzie, już paplocze o przebytym dniu! Jak szumią planety ręką Boską nakręcone, jak pęka kora drzew… Może być i twoje gadanie, Emilio, czy te warkotki – byle nie cisza!

EMILIA A pan wciąż swoje!

NONDUM I jeszcze, wiesz, Emilio… (chwyta ją za rękę) jak się tak zasłucham, to…

EMILIA (zaciekawiona) Co?

NONDUM Zdaje mi się, jakbym tu leżał od… samiutkiego początku, wiesz! A nawet… jeszcze wcześniej! Jakbym był chaosem zamienionym w słuch! Chaosem czekającym na słowo, które ma się w nim odbić! Uchem, co jak wir rozkwita ku ustom, które rzekły… rzekły…

EMILIA Rzekły, że rozum panu kurdawieje, panie Nondum! Chyba od tego wiszenia! (odcina Nonduma i układa go na łóżku) A śmierć to trzea szybko przełknąć! Tak raz-dwa! A nie – w giembie jo trzymać! I jeszcze, nie daj Bóg… (z obrzydzeniem) dije-le-kto-wać! Bo wtedy, jak w gardle stanie, to ani w te, ani nazad! A najlepi to oczy zamknąć i trach! Na drugo strone się przekinąć! Bo pan to się ino chełba, taki zawieszony – to w te, to nazad! I nigdzie pana nie ma, bo zawsze pan to swoje „nondum” krzyczy. A człowiek to chyba nie powinien być tam, gdzie go nie ma, co?

NONDUM Tak Emilia mówi, jakby to ode mnie zależało!

EMILIA No, pewnie, że nie wszystko od pana zależy, ale mógłby się pan choć troche postarać! Tak troszeńke! Na spróbunek! Na wznak by się pan wygodnie położył, usta szeroko otworzył… (otwiera mu usta)

NONDUM (z otwartymi ustami) Eeeuuuu?

EMILIA Żeby dusza panu łatwiej z ciała wyszła! Jak się ciało do ostatni stacji zbliża, to duszyczka musi dobrze patrzać, coby w pore wysiąść. I trzea cóś powiedzieć, bo dusza to się lubi we słowach jakich wypsnąć!

NONDUM Tak? A dlaczego we słowach?

EMILIA No bo jak na początek Pan Bóg każdemu słowo dał, żeby ciało ożywić – bo bez słowa danego nikt by jednej chwilki nie przeżył – to na koniec trzea je chyba oddać, co nie? Na miejsce!

NONDUM No to co ja mam mówić?

EMILIA A co pan chce! Dla przykładu, dusza świętej Teresy z Lizje, tej, co ją nazywali Małą Tereską, bo Duża Teresa to pan wie, że Od Krzyża była – więc jak z Tereski dusza wychodziła, to zara wszystkim obiecała, że ich obsypie różami!

NONDUM Naprawdę?

EMILIA No! „Obsypię was różami”! Tak powiedziała!

NONDUM I obsypała?

EMILIA A gdzie tam! Raz-dwa się zawinęła, i tyle ją widzieli!

NONDUM To nie w porządku.

EMILIA A kto powiedział, że ma być w porządku?

NONDUM No wiesz, Emilio, kto jak kto, ale dusza to chyba powinna dotrzymywać obietnic?

EMILIA Jakby każda dusza taka święta była, to skąd by się grzesznicy brali, panie Nondum? A pan wie, co dusza na ostatek powiedziała naszemu Wikaremu? (nachylając się nad nim) „Bez obrazy, stary, ale pora się rozdzielić!”

NONDUM O, mój Ty Boże!

EMILIA A każdy wie, jak się z nio Wikary pieścił całe życie! Jak się z nio cackał, jak do ni przemawiał: „Duszyczko ulotna, miła, gościu mego ciała! Dokąd się teraz wybierasz?”. A ona mu na to: „Dłużej żyć z tobą nie będę!”. I fiuuuuu! Poleciała, latawica jedna!

NONDUM Latawica, w rzeczy samej. Choć trudno się dziwić, Emilio – dusza jest substancją lotną…

EMILIA Pewno, że lotną! Dusza mojego wuja takiej nabrała lotności… od wina reńskiego, że ledwie wuj zdążył krzyknąć: „Doooooskonałe!” – a jej już nie było!

NONDUM (z westchnieniem) Więc może i ja bym się czegoś napił? Co, Emilio?

EMILIA Może… lepi, żeby nie!

NONDUM Czemu?

EMILIA Słyszał pan chyba, co się przytrafiło naszemu Organiście?

NONDUM Co?

EMILIA Jemu cząstka wiekuista, Panie, świeć nad nio, żeby nie zbłądziła, nie dość, że wyszła na świat pijaniusieńka, to na dodatek jeszcze: w ka-wał-kach!

NONDUM W kawałkach?! O, mój Ty Boże! A jakim to sposobem?

EMILIA Bo Organista, czkawki na koniec dostawszy, po kawałku duszę uwalniał! Ona teraz, nieboga, po świecie się błąka i szuka… samej siebie! Żeby w jakiej takiej całości na Sądzie Ostatecznym się stawić! Po szynkach się szlaja, pijaczkom w oczy zagląda, bo w każdym samą siebie widzi!

NONDUM To okropne! Żeby po śmierci… w kawałkach.

EMILIA Niech pan jej nie żałuje! Jej dobrze, bo choć swobody zażywa! Dusza Mordki Kowala… (zawiesza głos dla większego efektu)

NONDUM Co?

EMILIA …zlitujcie się nad nio, anieli, przez trzy miesiące od śmierci Mordki wciąż do niego była przykuta! A tak mocno, że i siekierą by jej nie odrąbał!

NONDUM (wstrząśnięty) A to jakim cudem?

EMILIA Kowal w lesie zasnął, na tęgim mrozie – tak tęgim, że oddech w szron zamieniał! Więc kiedy z oddechem ostatnim dusza Mordki wyszła na ten Boży świat, to zara soplem Mordce do ramienia przymarzła, i w lodzie uwięziona w żadną już strone ruszyć się, biedna, nie mogła! Okoliczni mówili, że kwiliła zziębnięta, jak dziecko, słońca wyglądając! Spać nie dawała! I siedział tak Mordka Kowal z duszą na ramieniu, aż do roztopów!

NONDUM Z duszą na ramieniu? To straszne! Wiesz, Emilio, jak ty mi tak o tym wszystkim opowiadasz, to ja… coraz mniejszą mam chęć, żeby się z moją własną duszą w ogóle rozstawać.

EMILIA A pewno, pewno, że pan nie ma chęci, to ja dobrze wiem! Ale, jak pan będzie czekał na ostatnią chwilę, to takiego wstydu się pan naje…

NONDUM Czemu akurat wstydu?

EMILIA Bo może być, że dusza przez ciało ponaglana nie będzie przebierać w słowach! (wzdycha ponuro) I weźmie, co dajo!

NONDUM Chcesz powiedzieć, że ona… że powie, coś takiego…

EMILIA Oj, żeby pan wiedział, jaki był wstyd u Aptekarzowej na ostatek! Kiedy nadeszła pora Ostatecznego Rozwarstwienia… (żegna się) Aptekarzowej, a mówię panu, że wszystko szło jak po maśle: Aptekarzowa rozdawała błogosławieństwa i klucze do skrytek, kiedy nagle, ni z tego, ni z owego, zbladła, jakby pierun w nio strzelił, oczy wybałuszyła i na głos się pyta: „A po jakiemu ja właściwie mówię?”.

NONDUM (zdumiony) Po jakiemu ja mówię?

EMILIA Tak zapytała! Wszyscy strupieli, panie Nondum – a najgorzy rodzina! Ale grzecznie jej odpowiadajo: „Po naszemu”. A wtedy ona: „No, a teraz: m a s t r o v i l i o p i n t r e m i s m o ? ”.

NONDUM (poruszony) Mastroviliopintremismo?

EMILIA Właśnie! To były jej ostatnie słowa! (wzburzona) I kto by pomyślał! Taka z niej była czcigodna kobieta! A jaka skromna! Całe życie tylko przy mężu, przy dzieciach, przy kuchni, przy zdrowych zmysłach… A tu, samym koniuszkiem duszy, tym kawalątkiem, co jej się został, zamiast powiedzieć to, na co wszyscy tak długo czekali…

NONDUM To znaczy co?

EMILIA Oj, pan to nigdy nic nie wie! A to, chociażby, gdzie się podziała pelisa bobrowa Aptekarza! Więc zamiast… (potrząsa głową tragicznie) Ona się pyta…

NONDUM (zaskoczony) A po jakiemu ja mówię?

EMILIA (zaniepokojona) Ejże, panie Nondum? Co panu przyszło do głowy?

NONDUM To pytanie, które Aptekarzowa…

EMILIA A co się pan ty Aptekarzowy tak czepił? Przecie pan jej wcale nie znał!

NONDUM Nieznajomi wciąż zadają nam jakieś pytania, a my musimy na nie odpowiadać… Nawet jeśli nie chcemy. Po jakiemu ty mówisz, Emilio?

EMILIA (z godnością) Każdy panu powie, że ja mówie po naszemu!

NONDUM Tak! Tak! A jak przychodzi co do czego, to: mastrovilio…

EMILIA (urażona) No to niech mnie pan o cóś zapyta!

NONDUM Dobrze! Co to jest po naszemu: „ból zęba”?

EMILIA (w panice) „Ból zęba”? O Jezu! Przecie wiedziałam! Wiedziałam! „Ból zęba” to… zardzewiała okiennica… którą wiatr w nocy uderza, o tu… (dotyka policzka) raz po raz…

NONDUM A „życie”?

EMILIA „Życie” to szew, co ciało z duszą mocuje w środku. (pokazuje na brzuch)

NONDUM „Tęsknota”?

EMILIA (recytuje jak uczennica) „Tęsknota” jest cięciwą… cięciwą łuku, która drży pod skórą… (pokazuje wewnętrzną stronę przedramienia) kiedy zaciskam pięść.

NONDUM (chrząka po belfersku) Niestety! Obawiam się, Emilio, że ty wcale nie mówisz po naszemu!

EMILIA (przestraszona) O Jezu! To po jakiemu ja… (przygląda się mu z podziwem) Ech, szmelcuga z pana, panie Nondum! Tak pan o gadaniu gada… Zupełnie jak mój kuzyn Teo! Żeby pan wiedział, co on miał!

NONDUM (zmęczony) Co jemu dusza na koniec powiedziała?

EMILIA A nic! Nic mu nie powiedziała! Mój kuzyn Teo umarł… bez słowa! W zupełny ciszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>